Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łym. Krzewicielami tych fantastycznych wyobrażeń o czerwonoskórych są pisarze, którzy nigdy nie widzieli wigwamu, ani nie czuli zapachu indiańskiego ogniska. Nie znaczy to jednak, iżby żaden Indjanin nie znał tajemnic skarbów, ukrytych w jego kraju. Przeciwnie! Sam znalem czerwonych, — do liczby ich należał również Winnetou — którzy dobrze wiedzieli gdzie należy szukać złota. Ale byli to ludzie niezwykli, należeli do starych wybitnych rodów, dziedziczyli tajemnice z ojca na syna, nie zdradzali ich nigdy innym członkom rodziny czy plemienia, a o dopuszczeniu do tajmnicy białego wogóle mowy być nie mogło. Nie należy zapominać, że Indjanie mają silne poczucie przynależności rodowej. I dzięki temu przywiązują wielką wagę do nieprzeciętnego pochodzenia. Ci, którzy są przeciwnego zdania, zdradzają brak orientacji i powtarzają tylko bezmyślnie to, co ciemiężcy Indjan wymyślili, by nieco usprawiedliwić swoje okrucieństwo. Jest wśród Indjan wiele wybitnych rodzin; przynależność do nich uchodzi za wielki honor. Fakt, że Indjanie nie posiadają nazwisk, nie ma tu znaczenia. Przecież narody starożytności i dzisiejszego Dalekiego Wschodu również nie znają nazwisk, a jednak pysznią się rodami, których sława obiega świat cały.
Winnetou szczycił się całym szeregiem sławnych przodków, z których każdy był wodzem. Znał ich czyny i nauczył się od nich milczenia, którego nie potrafiłyby złamać najbardziej wyrafinowane męki. Byłem jedynym człowiekiem, wobec którego od czasu do czasu pozwalał sobie na lekkie aluzje na ten temat. Miał niesłychanie ostry i wrażliwy wzrok; poprostu wyczuwał nim miejsca, w których kryły się szlachetne kruszce. Wiedziałem, że podczas licznych wędrówek odkrył niemało pokładów złota i srebra. Tracił później całe dni i tygodnie, by miejsca te zamaskować; udawało mu się to zwykle i ludzie, przebywający opodal olbrzymich bogactw, nie przeczuwali nawet, że są w ich pobliżu.

95