Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Winnetou wędrował do tych miejsc, gdy zachodziła potrzeba pieniędzy. Na dzikim Zachodzie nie zdarzało mu się to nigdy, gdyż zawsze mógł ubić po drodze bawołu i liczyć na to, że w każdym namiocie, czy obozie zaprzyjaźnionych z Apaszami plemion przyjmą go z otwartemi ramionami. Gdy jednak trzeba było udać się do fortu po amunicję, albo gdy chodziło o dalszą wyprawę do „cywilizowanych“ okolic, pieniądze stawały się potrzebne. Zaopatrywał się wtedy stale w większy zapas nuggetów, które zmieniał później na monetę obiegową, lub banknoty.
Nie potrzebuję chyba dodawać, że mogłem wtedy dysponować jego kasą; korzystałem jednak rzadko z okazji, gdyż nie zaliczam się do ludzi, którzy lubią żyć na koszt przyjaciół. Na wypadek kłopotów pieniężnych zwróciłbym się raczej do kogoś obcego, gdyż wiem z doświadczenia, wyniesionego z obcowania z poczciwymi skądinąd ludźmi, że pożyczanie pieniędzy niszczy każdą przyjaźń. Niech mi kto odpowie na to, co mu się żywnie podoba, ja obstaję przy swojem. Nawet w stosunkach z człowiekiem najprzychylniej dla mnie usposobionym, pełnym szacunku dla mej osoby i przekonanym o tem, że jestem pod względem finansowym osobą zupełnie pewną, pożyczka w wysokości kilkudziesięciu marek rzuci cień na naszą przyjaźń.
Prawdziwa przyjaźń gotowa jest zawsze do największych ofiar, i przyjaźń moja z Wirmetou szła nawet tak daleko, że jeden byłby dla drugiego gotów poświęcić życie. Ofiarność ta była czemś wzniosłem, świętem, pożyczanie zaś jest czemś tak codziennem, niskiem, ordynarnie materjalnem, że przyjaciele — Winnetou i Old Shatterhand — unikali tranzakcyj pieniężnych między sobą, pozostawiając to — Franiowi z Falkenau i dwom biednym jak myszy kościelne uczniakom.

96