Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się odpowiedzi, dał znowu nura. Po kilku chwilach ukazał się, ciągnąc za włosy pokonanego wroga, i podpłynął powoli do brzegu.
Powitano go radosnemi okrzykami. Przekrzyczał wszystkich:
— Cicho bądźcie! Gdzie się zapodział mój kapelusz? Czy nie widział go nikt z łaskawych widzów?
— Nie! — odpowiedziano.
— Biada! Miałżebym przez tego Ogallalla stracić swoje cenne pióro strusie? O, najsamprzód widzę go tam na głowie Szoszona. Zaraz pociągnę czerwonego do odpowiedzialności!
Pobiegł do Indjanina, aby odebrać swoje nakrycie głowy. Dopiero potem gotów był przyjąć wyrazy uznania.
— Kosztowało mnie wiele wysiłku, — rzekł — ale to dla waszego brata drobnostka. — Veni, vidi, vici! — powiedział Hannibal do Wallensteina, ja zaś dokonałem tego czynu z taką samą łatwością.
— Powiedział to Cezar, — wtrącił Jemmy — a o Wallensteinie historja powszechna nic jeszcze nie wiedziała.
— Milcz pan z łaski swojej, panie Jakóbie Pfefferkorn! Co wie o panu historja powszechna? Wskocz sir na konia Ciężkiego Mokasyna, skocz następnie na owym koniu do wody i przerwij tam wodzowi nić życia — a wówczas będziesz

171