Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się mógł zabawiać w aptekarsko-łacińskie pomysły! Ale nieinaczej! Mnie natomiast przyszłe pokolenia wystawią na tem miejscu marmurowy monument. A duch mój będzie zasiadał przy nim w ciche noce i cieszyć się będzie, że nie napróżno żył i skakał do rzeki Kraterów. Spokój moim popiołom!
Nie byłoby w tem nic dziwnego, gdyby ci, którzy władali niemieckim, wybuchnęli wesołym śmiechem, ale nikomu nie było do śmiechu. Zapał tego oryginała, o gołębiem sercu, udzielił się otoczeniu. Winnetou uścisnął mu rękę i rzekł:
Ni ’nte ken ni szo! — Jesteś dzielnym mężem!
Następnie Apacz wymownym ruchem dał znak Old Shatterhandowi, że pozostawia go tutaj, sam zaś dosiadł konia wraz ze swymi Szoszonami i pojechał do wylotu kotliny, gdzie w głębi skupili się Sioux-Ogallalla.
Spotkał tutaj stojących na straży przywódcę Upsaroca i Moh-awa, syna wodza Szoszonów, wraz z wojownikami. Skoro olbrzym Upsaroca usłyszał, że jego wróg śmiertelny, Ciężki Mokasyn, leży nad rzeką, popędził, co koń wyskoczy. Kiedy nadjechał, wódz Ogallalla dzięki staraniom Old Shatterhanda wracał do przytomności. Spętano go starannie. Upsaroca zeskoczył z konia, wyrwał nóż z za pasa i zawołał:
— Oto jest pies Sioux-Ogallalla, który mnie

172