Strona:Karol May - Przez pustynię tom 2.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ghawra min ave the.
Bina michak, dartschin ber piszte
Dave min chala surat ta kate
Naczalnik ak bjerdza ma, biszanda ma Ruzete[1].

Był to śpiew ładny w rytmie i melodji, jaki nie łatwo usłyszeć na Wschodzie. Nadsłuchiwałem, ale niestety skończyło się na tej zwrotce. Podniosłem się, aby wyjść na ulicę, gdzie ruch panował wielce ożywiony. Ustawicznie przybywali nowi obcy, namiot powstawał obok namiotu. Widać było, że zbliża się wielkie święto. Wyszedłszy przed drzwi, ujrzałem dokoła buluka emini wcale pokaźne zebranie, on zaś opowiadał głośno.
— Walczyłem już pod Zeydą — chełpił się — a potem na wyspie Kandja, gdzie pobiliśmy buntowników. Następnie walczyłem w Bajrucie pod sławnym baszą Mustafą Nuri, którego waleczna dusza żyje obecnie w raju. Wówczas miałem jeszcze swój nos, a straciłem go w Serbji, dokąd musiałem udać się z Szekib effendim, kiedy to basza Kjamil wygnał Michała Obrenowicza.
Poczciwy Baszybożuk nie wiedział już prawdopodobnie, przy jakiej sposobności pozbawiono go nosa. Ciągnął dalej:
— Otóż napadnięto mnie za Bukaresztem. Broniłem się wprawdzie dzielnie i już zwyż dwudziestu nieprzyjaciół leżało martwych na ziemi, kiedy jeden z nich zamachnął się szablą. Ciosem miał mi właściwie głowę rozłupać, ponieważ ją jednak cofnąłem, spadł mi na nos...

W tej chwili podniósł się w bezpośredniem sąsiedztwie wrzask, jakiego nigdy w życiu nie słyszałem. Brzmiało to tak, jak gdyby po przeraźliwym świście gwizdawki parowej nastąpiło gulgotanie olbrzymiego indyka, do czego przyłączyło się owo wielogłosowe stękające skomlenie, jakie słychać wówczas, gdy w katarynce zabraknie powietrza. Obecni z osłupieniem patrzyli na istotę, wydającą te zagadkowe, przedpotopowe głosy. Ifra jednak zauważył ze spokojem:

  1. Dziewczyna chrześcijańska przychodzi po wodę,
    Ja za nią tuż stoję i oddech zapieram.
    Tę twarz me usta całować ją będą.
    Choć w więzachbym potem iść musiał do Rosji.