Strona:Karol May - Przez kraj Skipetarów.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   10   —

Przy rozprawie mają być także wszyscy oskarżeni i świadkowie, a tu nie uczyniono zadość temu wymaganiu prawa.
— Przecież są wszyscy!
— Nie. Nie widzę oberżysty Ibareka. Gdzie on jest? Sędzia kiwnął głową z zakłopotaniem, wstał i odrzekł:
— Ja go sprowadzę.
Chciał odejść, ale ja, przeczuwając, co zaszło, wstrzymałem baszę za ramię i zwróciłem się do kawasów:
— Sprowadźcie Ibareka, ale zupełnie w tym samym stanie, w którym się teraz znajduje!
Dwu z nich oddaliło się i przyprowadzili niebawem gospodarza, z rękami związanemi na plecach.
— Co to jest? Czego się dopuścił ten człowiek, że go skrępowano? — spytałem. — Kto to nakazał?
Basza rzucił głową tam i nazad i odrzekł:
— Tak chciał Mibarek!
— Więc kodża basza ma to wypełniać, co basz kiatib rozkaże? A jednak twierdzisz, że studyowałeś ustawy! W takim razie nic dziwnego, że w twoim powiecie uważano łotrów za świętych.
— Miałem do tego prawo — bronił się półgębkiem.
— Nie zdołasz mi tego dowieść.
— Przeciwnie! Nie kazałem was aresztować, ponieważ jesteście obcy, ale oberżysta jest mieszkańcem naszych okolic. Podlega mojej władzy.
— A ty sądzisz, że wolno ci nadużywać tej władzy? Tu stoi kilkuset twoich podwładnych. Czy myślisz, że wolno ci z nimi robić, co ci się podoba? Może ci się to udawało dotychczas, ale oni zapamiętają sobie dzisiejsze zdarzenie i będą na przyszłość domagali się sprawiedliwości. Ibareka okradziono. Przyszedł do ciebie z prośbą o pomoc. Zamiast mu jej udzielić, kazałeś go związać i zamknąć. Jak usprawiedliwisz tę niesprawiedliwość? Żądam, żebyś mu więzy rozpuścił natychmiast.
— To do kawasów należy.
— Nie. Sam to zrobisz na pokutę za swoją niesprawiedliwość.