Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/506

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sporu, ja zaś postanowiłem, że Halef z kawasem zamieszkają u szejka, a ja u Yussufa Alego. To zadowoliło obie strony.
Tymczasem zapadł już zmrok, a pasterze spędzili trzody niezbyt liczne. Mir Yussufi są częścią na tureckiem, częścią na perskiem terytoryum, że zaś Persowie są szyitami, przeto nic dziwnego, że kilka rodzin tego szczepu przeszło na szię i oddzieliło się od reszty. U takiego to szyickiego oddziału znajdowaliśmy się właśnie. Żyli oni dochodami z małych trzód swoich, ze zbioru galasówek, tworzących, jak wiadomo, znaczny artykuł wywozowy i... z rabunku, co u nich było czemś naturalnem, ponieważ Kurd uważa grabież za rycerskie rzemiosło.
Gdy pasterze dowiedzieli się o tem, co się stało, byli dla nas pełni pochwał i wyciem wyrazili swą złość na nieprzyjacielskich Mahmallich, którzy niewątpliwie to słyszeli, gdyż mieszkali w takiej samej zagrodzie na wzgórzu po drugiej stronie rzeki. Widziałem ją przedtem, kiedy było jeszcze jasno, a teraz widniały stamtąd wyraźnie płonące tam ogniska.
U nas zapalono także stos drzewa przed każdym domem, a dokoła zebrali się mieszkańcy, ażeby przyrządzić wieczerzę. Dom Yussufa Alego był najmniejszy. Można go było co najwyżej nazwać chatą, podzieloną za pomocą plecionki na dwie izby. Jedną z nich, komnatę dla pań, harem, oddano dziś mnie do rozporządzenia. Mój gospodarz miał tylko jedną kozę, którą zabili Mir Mahmalli. Żył jej mlekiem i ze sprzedaży galasówek. Oprócz tego dostawał mały udział z każdego łupu za obowiązek strzeżenia skalnej bramy.
Co miał mi podać jako wysoce szanownemu gościowi? To pytanie nie sprawiło mu kłopotu. Ilekroć biedny koczownik, czy Beduin, czy Kurd, czy Kirgiz dostanie gościa, a nie ma co dać mu jeść, idzie po prostu do pierwszego lepszego sąsiada, lub najbogatszego człowieka w obozie i dostaje od niego natychmiast, czego mu potrzeba. Yussuf Ali poszedł do