Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/492

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szer[1], będziecie mogli, dopóki wam się spodoba, mieszkać u nas tak bezpiecznie, jak gdybyście należeli do naszego szczepu.
— A jeśli się nie zgodzę?
— To postąpimy z wami, jak ze śmiertelnymi wrogami, a słońce dnia dzisiejszego poraź ostatni zaświeci wam w oczy. Radzę ci, żebyś przyjął moje słuszne i nie trudne do wypełnienia warunki!
— Dla mnie są one jeszcze wygórowane. Dowiodę wam, że będziecie jeszcze o wiele, o wiele skromniejsi.
— Mylisz się! Kto ci pozwolił zabić moje psy?
— Czy miały rozszarpać tę kobietę?
— Tak! Między nami panuje teraz prawo krwawej zemsty. Nadto jest ona przeklętą szyitką, która czasem mówi nawet o zbawicielu chrześcijan. Krew jej psom się należy. Nazywa się Fatima Marryah i będzie wyła w najgłębszej otchłani potępienia.
A więc ta kobieta była szyitką! Sunnici nienawidzą szyitów i postępują względem nich z większą pogardą, aniżeli względem „niewiernych“. Mówiła także o Zbawicielu! Czyżby wiadomości o Odkupicielu dostały się do jej ucha i serca? W takim razie mogłem się w dwójnasób cieszyć tem, że ją ocaliłem.
— Ja jestem chrześcijanin — odpowiedziałem — a ona wspomina czasem o moim Zbawicielu; cieszę się zatem bardzo, że zastrzeliłem twoje bestye. Gdybyś był ich nie poszczuł na tę biedną kobietę, żyłyby jeszcze dotychczas. Sam więc winien jesteś ich śmierci. A za konie mam także zapłacić? Czy nie kazałem ci stanąć i nie zagroziłem z góry strzelaniem? Nie usłuchaliście, dlatego musieliśmy strzelać. Któż zatem spowodował śmierć waszych koni?
— Ty, nie my! Kto ci pozwolił do nas strzelać?

— Ja sam sobie daję pozwolenie. Gdy mnie kto napadnie, muszę się bronić. Dziękujcie Allahowi, że jestem chrześcijanin. Gdybym był muzułmaninem, był

  1. Gość i przyjaciel.