Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zobaczymy.
Sternau rozciągnął się na ziemi. Kamień, za którym byli ukryci, posiadał niewielki otwór; mógł więc przezeń celować, nie narażając się na to, iż go ktoś zobaczy. Rzekł do Piorunowego Grotu:
— Jeśli sennor założy swój kapelusz na lufę i jeżeli podniesie go pan tak wysoko, by się zdawało, że ktoś wychyla się z za kamienia, z pewnością któryś z tamtych zechce strzelić do kapelusza; będzie się musiał w tym celu wychylić, a wtedy już po nim!
— Spróbujmy — rzekł Piorunowy Grot, uśmiechając się, i zatknął kapelusz na lufie. — —
Obydwaj wodzowie obserwowali wszystko dokładnie; przyłożyli teraz do ramienia strzelby, aby w odpowiedniej chwili pociągnąć za cyngiel.
— Teraz strzały ich mogą już dosięgnąć wrogów — rzekł Niedźwiedzie Serce. — Schodzą nadół. Władca Skał ogląda się; uff, oczy mu błyszczą; zauważył coś podejrzanego.
Bawole Czoło skinął głową:
— Wie, że śmierć nań czyha. Daje tamtym wskazówki.
— Uff! — szepnął Bawole Czoło. — Skaczą za kamień. Ocaleni i bez naszej pomocy. Cóż teraz poczną?
Minęła niedługa chwila; naprzeciw ukazał się kapelusz; wodzowie mieli wrażenie, że to jakaś głowa się wychyla.
— Uff! — rzekł Bawole Czoło. — Co za nieostrożność!
— Czy brat mój naprawdę uważa Władcę Skał za głupca? — zapytał Niedźwiedzie Serce. — Trzeba zaczekać.

73