Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tajemnicy jak najstaranniej, wiedząc, iż mogą liczyć na siebie. —
Gdy Verdoja wyszedł z piramidy, odwiązano od konia Indjankę Karję. Zasłonięto jej oczy; to samo uczyniono z porucznikiem Parderem, mimo jego protestów; Verdoja oświadczył mu bowiem, że za żadną cenę nikomu nie pokaże wejścia do piramidy. Dodał wszelako, że wewnątrz piramidy Pardero będzie mógł zdjąć opaskę i poruszać się swobodnie.
Strażnik ujął Karję, Verdoja prowadził porucznika. Doszli do celi, w której znajdowała się Emma. Obok wydrążona była druga, zupełnie do tamtej podobna; otworzyli ją, aby umieścić tam Indjankę.
— Pójdę po resztę jeńców — rzekł Verdoja do Pardera. — Załatwcie się z nią. Gdy skończycie, wyjdźcie na korytarz i zawołajcie.
Po tych słowach oddalił się wraz ze strażnikiem. Pardero zdjął przepaskę z oczu Karji i uwolnił z więzów jej ręce, więc odzyskała swobodę ruchów. Miał przy sobie latarkę; przy jej świetle oglądał piękną istotę namiętnym wzrokiem.
— Teraz nikt cię mi nie zabierze — rzekł po chwili.
Oczy jej zabłysły dumą i gniewem. Córka sławnego wodza, siostra niemniej sławnego Bawolego Czoła, nie czuła najmniejszego strachu przed wrogiem — kaleką bez ręki.
— Tchórzu — rzekła z najgłębszą pogardą.
— Co takiego? Tchórzem jestem? — odparł z uśmiechem. — Czyśmy was nie zwyciężyli? Czyśmy was nie pojmali i nie przyprowadzili aż tutaj?
— Schwytaliście nas podstępem podczas snu. Praw-

10