Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziwy mężczyzna nie walczy z kobietami. Czy Sternau wam nie umknął? Nie potrafiliście go zatrzymać. Jesteście jak wilki prerji, które rzucają się na ofiary nocą, korzystając z przeważającej siły, i które wyć zaczynają ze strachu, skoro tylko strzał jeden usłyszą. Jestem dziewczyną, mimo to boję się ciebie mniej, aniżeli brzęczącego nad uchem chrząszcza, którego mogę zgnieść dwoma palcami.
— Milcz. Jesteś w mojej mocy i od ciebie tylko zależy, czy cię zgniotę, czy też poprawię obecne twe położenie.
— Ty mógłbyś mnie zgnieść? — roześmiała się Karja. — Nie jesteś tym, któryby mógł pokonać siostrę Bawolego Czoła. Będziesz zgubiony, skoro mnie tylko dotkniesz.
Stała przed nim z groźnie podniesionem ramieniem. Podszedł bliżej i wyciągnął po nią lewą rękę. Karja myślała tylko o tem, aby zdobyć jakąś broń; nie cofnęła się więc przed atakiem. Przeciwnie, postąpiła krok naprzód, błyskawicznym ruchem chwyciła oburącz za pas Pardera i, zanim się zdołał opamietać, wyrwała z poza niego sztylet i rewolwer. Równocześnie zadała Parderze uderzenie tak mocne, że potoczył się ku drzwiom. Skierowała teraz ku niemu lufę rewolweru, trzymając w lewej ręce błyszczący sztylet.
— Bestjo! Czekaj, już ja cię poskromię, — rzekł, chcąc rzucić się na nią.
— Ani kroku dalej — zawołała.
— Pah, dziewczyny nie strzelają tak prędko — zawołał, doskakując do Karji. W tejże chwili padł strzał.

11