Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Emma czuła, że się nie zdoła obronić obydwom, ale rozpacz dodawała jej otuchy. Przykładając sztylet do swej piersi, rzekła:
— Jeżeli odważycie się dotknąć mnie, zabiję się na miejscu.
Miała przy tych słowach tak zdecydowany wyraz twarzy, że Verdoja uwierzył. Nie chciał jej śmierci. Dlatego wstrzymał służącego, który już wyciągnął ręce po Emmę.
— Zostaw ją w spokoju. Głód jest najlepszym środkiem; złamie jej upór. Dopóki nie będzie posłuszna, nie dostanie nic do jedzenia. No, teraz chodźmy.
Podniosł z ziemi latarkę i opuścił więzienie. Służący wyszedł za nim. Zaryglowali drzwi potężnemi zasuwami, by uniemożliwić ucieczkę Emmy.
Tak tedy Emma, wychowana w wolności i zupełnej swobodzie, dostała się do wąskiej, ciemnej celi. Za posłanie służyła jej wiązka słomy, napojem miała być brudna woda. Powietrze niemal wcale nie docierało do nędznej celi. Była skazana na głód, kawałek bowiem placka ryżowego, leżący obok dzbana z wodą, nie mógł jej wystarczyć na długo.
Podczas podróży miała sposobność zamienić kilka słów z Karją, Indjanka radziła jej, by się w jakiś sposób postarała o broń, któraby mogła ją ochronić przed atakami. Emma usłuchała tej rady; zdobywszy sztylet, przekonała się, że może przynieść pewną korzyść. Trzymała broń jeszcze kurczowo w ręce, zdecydowana nie oddać jej za żadną cenę.
Długa, męcząca jazda i ostatnie zajście z Verdoją tak wyczerpały jej siły fizyczne i moralne, że z pła-

8