Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  259  —

— Przed tchórzem, który drapnął, gdy tylko nas zobaczył?
— On zemściłby się za nas.
— Nie łudźcie się! On zadowolony, że was się pozbył!
— To kłamstwo!
Pshaw! Zawiadomił mię przez córkę kowala, że nie dba o to, jeśli was powywieszam, albo w inny sposób pozabijam.
— Nie wierzę!
— Co wy o tem sądzicie, to mi obojętne. Teraz przystępuję do innej sprawy. Gdzie gospodarz tego domu?
— W piwnicy — odpowiedział syn, wskazując drewniane drzwi, umieszczone w podłodze.
— Tam go zamknięto?
— Tak.
— Przemocą?
— Pokonali go i wrzucili na dół.
— Wypuśćcie go!
Nie było klucza. Spencer wypierał się z początku, że go schował, ale ze strachu przed rewolwerem wydał wkońcu.
Gdy otworzono drzwi do piwnicy, wyszedł z niej kowal, postać długa i koścista. Niewątpliwie opryszkowi niemało się nabiedzili, zanim wtrącili go do tego wiezienia. Ślady walki były widoczne u niego, bo twarz miał pobitą, podrapaną i okrwawioną. Rzuciwszy okiem dokoła i domyśliwszy się, że ja kieruję wszystkiem, zwrócił się do mnie:
— Kto wypuścił mnie z piwnicy?
— My — odpowiedziałem.
— Jak się nazywacie?
— Ja Old Shatterhand.
— Słynny westman?
— Tak.
— A ci czerwoni? Czy można im zaufać?
— Sławni wodzowie swoich plemion, przyzwyczajeni do obrony uciśnionych.