Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  384  —

— Proszę mi powiedzieć — rzekłem — czy jesteście mrs. Bender. Proszę!
— Jestem Tehua Bender — odpowiedziała.
— W takim razie nie mylę się. Apanaczka jest waszym synem najmłodszym.
— Naprawdę, mr. Shatterhand?
— Możecie mi zaufać.
— Ale proszę o dowody!
— Chcecie dowodów? Czy serce wasze za nim nie przemawia?
— Przemawia za nim, tak, przemawia za nim! Przemówiło odrazu, kiedy go ujrzałam wjeżdżającego do obozu. Serce zapewnia mnie, że to mój syn, a jednak drży ze strachu, że jednak może nim nie jest. Domaga się dowodów nie z powątpiewania, lecz dla uspokojenia, żeby tego szczęścia, które tutaj znalazło, mogło używać w przyszłości.
— Ale co rozumiecie przez dowody, mrs. Bender? Czy mam przynieść metrykę urodzenia? Tego nie potrafię!
— Muszą być przecież inne dowody!
— Są, lecz nie mam ich w tej chwili pod ręką. Czy poznalibyście swoją siostrę?
— Z pewnością!
— A szwagra?
— Nie mam szwagra.
— Czy Tokbela nie wyszła za mąż?
— Nie. Zaślubiny zostały przerwane.
— Przez waszego brata, ojca Diterico?
— Tak.
— Jak się nazywał pan młody?
— Thibaut.
— A wasz brat strzelił do niego?
— Tak i zranił go w ramię.
— A zatem pomyłka niemożliwa. Czem był ten Thibaut?
— Prestydygitatorem.
— Czy Tokbela wiedziała o tem?
— Nie.