Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  61  —

— Hm, jeśli sądzisz, że zasłużył na klapsa, to masz słuszność, kochany Dicku — odpowiedział długi.
— Naradźmy się więc, jak z nim postąpić! — rzekł Treskow, przybierając najsurowszą minę.
Wysoce zajmująca była gra wyrazów twarzy Szako Matty, gdy przysłuchiwał się naszej wymianie zdań. Nie stracił on ani słowa z tej rozmowy, wiedział więc, w jaki sposób zająłem się jego sprawą. Oko jego, patrzące z początku posępnie, spoczywało teraz na mnie z zupełnie innym, niemal przyjaznym wyrazem. Widać było, że odczuwał dla mnie wdzięczność. Mogło mi to być obojętne, bo nie kierowały mną uczucia osobiste, kiedy z jego powodu popadłem w zatarg z Treskowem. Gdy ten wezwał nas teraz poważnym tonem do narady, przerwał wódz Osagów milczenie i zwrócił się do mnie:
— Czy zechce teraz Old Shatterhand mnie wysłuchać?
— Mów! — rzekłem doń.
— Słyszałem słowa, których nie mogę dobrze pojąć, bo są mi obce, to jednak zrozumiałem, że Old Shatterhand był po mojej stronie, a tamta blada twarz przeciwko mnie. Winnetou, wódz Apaczów, milczał podczas tej sprzeczki. Zapewne więc godzi się na postanowienie swego przyjaciela i brata. Wprawdzie są oni obaj nieprzyjaciółmi Osagów, lecz wszyscy czerwoni wiedzą, jak sprawiedliwie myślą ci dwaj słynni wojownicy i jak sprawiedliwie postępują. Wzywam ich, by i dziś byli sprawiedliwi!
Zamilkł i popatrzył na mnie, jakby czekał na odpowiedź.
— Wódz Osagów — oświadczyłem — słusznie określił nasz sposób postępowania, niechaj się też nie obawia niesprawiedliwości z naszej strony. Muszę jednak sprostować jego mylne zapatrywanie, jakobyśmy byli wrogami Osagów. Pragniemy zawsze żyć w zgodzie ze wszystkimi czerwonymi i białymi ludźmi. Gdy nam jednak stanie ktoś w drodze, a nawet godzi na życie