Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  244  —

— A na mapie nazw niema?
— Nie. W jednym rogu znajduje się znak zagadkowy, którego nie umiem sobie wytłómaczyć. Postanawiam szukać skarbu, ale jeśli go znajdę rzeczywiście, nie dotknę go, lecz obejrzę się za prawowitymi jego właścicielami. Gdybym ich nie znalazł, to będę miał czas pomyśleć o przeznaczeniu skarbu.
— Sennorze, pan jest człowiekiem honorowym! — rzekła ciepło Meksykanka.
— Czynię tylko, co muszę, a unikam wszelkiego bezprawia.
— Brat pański ubogi?
— Jest marynarzem. Jako taki nigdy nie doprowadzi do samoistności, dopóki będzie zdany tylko na własne siły. Ja sam posiadam niewielką sumkę, uzyskaną z myśliwskich wycieczek.
— Pan posiada więcej! — rzekła.
— Ciekaw jestem co?
— Czyżby Grot Piorunowy był rzeczywiście tak ubogi? Czyż nie istnieją bogactwa, niemające nic wspólnego ze złotem? Posiadanie złota i srebra nie stanowi wartości człowieka. Prawdziwe skarby spoczywają w sercu. Wiara w Boga, miłość bliźniego i przeświadczenie, że się spełniało swoją powinność. Ale chodź pan! Muszę jeszcze ojcu powiedzieć: Dobranoc!
Odeszli. Tekalto także się oddalił i przerzucił przez palisadę. Tam dopiero mruknął do siebie:
— Uff, uff! Co ja słyszałem! Grot Piorunowy ma rysunek naszego świętego miejsca! Jego bystrość doprowadzi go do odkrycia skarbu. Powinienbym go zabić, ale zostałem jego przyjacielem i bratem, a on jest dobry i szlachetny. Ocalił też moją siostrę, Karje.Czy mam zgubić tego, któremu winien jestem wdzięczność? Nie, nie! Namyślę się, a dobry Wielki Duch powie mi, co mam uczynić...
W tym samym czasie w dolinie, odległej od hacyendy może o dwie godziny drogi, siedziała dokoła ogniska gromadka, licząca około dwudziestu ludzi. Były