Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  450  —

wiliby mnie z niczem, ale ja mam do czynienia z ludźmi walecznymi, którzy mnie zrozumieją.
— Tak, rozumiemy i pojmujemy ciebie — odrzekłem.
— Więc dacie pozwolenie?
— Tak.
— Ale rozważcie, że to pozwolenie będzie prawdopodobnie jednego z was kosztowało życie!
— Czy sądzisz, że mamy mniej odwagi od ciebie?
— Nie, lecz ja musiałem być uczciwym i zwrócić na to waszą uwagę.
— W tem dowód, że nie zawiedliśmy się na Apanaczce. Niechaj nam powie, jak sobie wyobraża tę walkę o życie i o wolność? Z kim chce się zmierzyć?
— Z tym, kogo mi wyznaczycie.
— Nie chcemy być mniej uczciwi od ciebie. Wybierz sobie kogoś na przeciwnika. Jaką bronią będziecie walczyli?
— Jaką mi wyznaczycie.
— I to pozostawiamy tobie.
— Old Shatterhand jest wspaniałomyślny.
— Nie. To, co czynię i postanawiam, rozumie się samo przez się. Jesteśmy zwycięzcami i znamy się dobrze między sobą. Nie możemy wybierać przeciwnika dla ciebie, wiedząc, że cię przewyższa.
— Przewyższa? Apanaczka nie znalazł dotychczas wroga, przed którymby ustąpił.
— Tem lepiej dla ciebie. Także rodzaj walki zostawiamy tobie. Wybieraj!
— W takim razie wybieram nóż. Obu przeciwnikom zwiąże się razem lewe ręce, a w prawe włoży się noże. Idzie o życie. Czy Old Shatterhand godzi się na to?
— Tak. Kogo sobie wybierasz?
— Czy zgodziłbyś się, gdybym wybrał ciebie?
— Tak.
— A Winnetou?