Strona:Karol May - La Péndola.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak. Cieszę się, że mogę się niemi podzielić bezpośrednio przed świętami.
Zapaliwszy cygaro, prokurator mówił:
— Zasięgnąłem informacyj co do rodziny Rodriganda. Identyczność hrabianki została ustalona. Według oświadczenia poselstwa hiszpańskiego nie może być nawet mowy o tem, aby mogła utracić swe dziedzictwo. Ponadto wysłałem jednego z najzdolniejszych detektywów do Barcelony.
— Bezcenna to uprzejmość z pańskiej strony. Koszty oczywiście poniosę.
— O tem później. Poleciłem detektywowi mieć na oku zamek Rodriganda.
— Doskonale, gdyż don Manuel chce chwilowo zostać tutaj i tu czekać na rezultat poszukiwań swego syna.
— Jakto? Więc pański przyszły teść nie ma zamiaru natychmiast wystąpić przeciw fałszywemu dziedzicowi?
— Nie. A zresztą nie mógłby tego uczynić nawet gdyby chciał.
— Nie rozumiem. Niech mi pan to bliżej wyjaśni.
— Otóż zamek i hrabstwo Rodriganda nie są bezwzględną własnością osobistą, a własnością rodzinną, majoratem, który przechodzi na najbliższego potomka męskiego z chwilą, gdy ten kończy 21 lat. W ten sposób właścicielami stają się dwaj ludzie i tylko razem, wspólnie, mogą wnosić skargi. Któż jest w tym wypadku najbliższym potomkiem męskim?
— Bezwątpienia Mariano.
— Dobrze, a dowody? Zresztą musimy przedewszystkiem odnaleźć Mariana, by mógł sam dochodzić swych

58