Strona:Karol May - La Péndola.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Amy zawołała w trwodze:
— Czy stan jego budzi obawy?
— Nie. Jest tylko niezwykle osłabiony, ale mam nadzieję, że się to da naprawić. Świeże powietrze, ruch i dobre odżywianie powinny przywrócić siły.
— Dziękuję za słowa pociechy — rzekła Angielka. — Będę go pielęgnowała, jak tylko potrafię.
Sternau się uśmiechnął:
— W jakiż to sposób?
— Poprostu nie rozstanę się z nim.
— Czy nie zechciałaby mi pani powiedzieć, jakim cudem znalazła się pani na torpedowcu?
— Jadę do gubernatora Jamajki z ważnemi listami.
— W takim razie spotkaliśmy się przypadkowo...
— O nie! To zrządzenie Opatrzności, której powinnam dziękować.
— To prawda. Jak długo zamierza pani pozostać na Jamajce?
— Dopóki nie otrzymam odpowiedzi. A może jest pan zdania, że stan naszego przyjaciela wymaga dłuższego pobytu?
— Chory potrzebuje wprawdzie spokoju, ale malaryczny klimat kraju i wyspy nie będzie dla niego odpowiedni. Czy pani wraca do Meksyku?
— Tak. Torpedowiec ma mnie odwieźć do Veracruz.
Sternau odparł po chwili namysłu:
— Torpedowiec zostanie tutaj do jutra, aby zabrać na pokład wszystkie rzeczy z „Péndoli“. Proponuję pani pojechać zaraz moim jachtem do Kingstonu. Mam nadzieję, że gubernator da prędko odpowiedź, jeżeli miss poprosi o pośpiech. Wtedy sam odwiozę panią do Ve-

99