Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Porucznik zwrócił się do oskarżonych i zapytał:
— Co macie panowie do powiedzenia na te oskarżenia?
— Są tak bezsensowne, że nie uważam, by były godne odpowiedzi, — odparł Verdoja. Porucznik Pardero przytaknął jego słowom.
— Dziękuję panom — rzekł porucznik. — To stanowisko panów upraszcza sprawę. Co do pierwszego zarzutu, to przejdziemy nad nim do porządku, gdyż oskarżeni, nie odpierając go, przyznają tem samem, że jest prawdziwy. Drugi natomiast zarzut wymaga rozpatrzenia bardziej szczegółowego. Ponieważ oskarżeni i na ten nie odpowiadają, proszę pana, sennor Sternau, umotywować go nam.
Sternau przedstawił szczegółowo rzecz całą, nie wspomniawszy jednak ani słowem, że ma bandytów w swej mocy i że będzie mógł użyć ich jako świadków. Opowiedział wszystko od chwili, gdy Bawole Czoło przestrzegł podróżnych przed zasadzką. Oświadczył, że podejrzenie zbudziło się w nim podczas wycieczki do wąwozu tygrysa, którą wycieczkę odbył w towarzystwie rotmistrza i porucznika Pardero. Opowiedział o nocnych wyprawach i podejrzanych przejażdżkach rotmistrza. Skończył oświadczeniem, iż, zdaniem jego, ostatnia wycieczka Verdoji i Pardera miała również mordercze zamiary na celu.
Natychmiast po jego przemowie odezwał się rotmistrz, wbrew zapewnieniom, że odpowiadać nie będzie.
— Mam wrażenie, że otaczają mnie obłąkańcy. Ten człowiek wypowiada tylko przypuszczenia i na ich podstawie wy śmiecie stawiać przed sąd dwóch kawalerów

136