Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mokasziego, wodza Nijorów; pozostałych ośmiu schwytał, podobnie jak i nas.
— Podobnie jak was? Wpadliście w ręce Nijorów?
— Tak. Udało się nam zbiec, lecz nie odzyskaliśmy broni. Dlatego przybyliśmy do was bez strzelb i bez noży; lecz ty uważasz nas za tchórzów. Jakże więc nazwiesz swoich wojowników, którzy nietylko musieli oddać broń, lecz nadomiar nie posiadali tyle rozumu i energji, aby sobie utorować drogę do wolności?
Uff, uff, uff! — wołał wódz. — Moi wywiadowcy w niewoli, Khasti-tine zastrzelony! Jego skalp wymaga zemsty! Musimy wyruszyć na te psy Nijorów!
Zdradzał się z niezwykłem podnieceniem, wbrew naturze indjańskiej, która we wszelkich okolicznościach zachowuje spokój. Chciał wpaść do baraku po broń. Atoli Wolf, dotychczas milczący, uchwycił go za ramię i rzekł:
— Stój, poczekaj jeszcze! Musisz się dowiedzieć, gdzie są Nijorowie, skoro chcesz na nich napaść. Niechaj cię biali poinformują. Przywożą również jeszcze inne nowiny, o wiele, o wiele ważniejsze.
— Ważniejsze? — zapytał wódz, odwracając się. — Co może być ważniejsze nad to, że Kha-

44