Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i aby zamienić słowa na czyny. Atoli Old Shatterhand zatrzymał go i zgromił:
— Zostać tu! Cicho! Uważajcie!
Indjanie pomknęli ku swym rumakom; ale trzej uciekinierzy wyprzedzili ich, gdyż nad okrzykami wściekłości górował wyraźnie tętent koni, których zbiegowie dopadli i na których pocwałowali.
— Uciekli, przepadli dla nas na wieki wieków! — lamentował Hobble-Frank. — Chciałem pędzić za nimi. Czemu pan zabronił?
— Ponieważ nanicby się to zdało I byłoby dla nas niebezpieczne — odparł Old Shatterhand.
— Niebezpieczne? Myśli pan, że lękam się tych trzech drapichróśtów? W takim razie nie zna mnie pan ani trochę!
— Mam na myśli czerwonoskórych. Nie ułożyliśmy się jeszcze, zatem musimy być bardzo ostrożni. Gdybyśmy chcieli teraz ścigać zbiegów, wpadlibyśmy w ręce Nijorów. Musimy tu zostać w ukryciu, póki nie zawrzemy ugody.
— Lecz pozwolić tym łotrom zbiec?
— Czy udałoby się nam teraz, po nocy, ich schwytać? Jeśli jest jaka szansa, możemy ją zostawić czerwonoskórym. Słuchaj! Ścigają uciekinierów. Niech nas wyręczą.
— Ach, co znowu! Że też nie mogę zna-

23