Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja? Niech pan w to nie wiey!rz Kto ma przed sobą tak wysoką muzyczną misję, jaką jest moja dwunastoaktowa opera, ten nie może zginąć.
— Niech się pan nie wystawia na pośmiewisko! Na przyszłość będę musiał pana wieczorami przywiązywać, abyś nie mógł powtarzać swoich bredni. I w pierwszem osiedlu, do jakiego przybędziemy, zostawię pana. Wówczas będzie pan mógł szukać materjału do swej znakomitej opery, gdziekolwiek tylko zechcesz. Czy udało się panu dojść do rzeki?
Emeritus zaprzeczył i opowiedział wszystko. Wspomniał także o scyzoryku, wręczonym Pollerowi.
— Do pioruna! — zaklął Old Shatterhand. — Co to za fatalny szkodnik z tego jegomości. Musimy postarać się, aby nie umknęli. Odważę się podejść do ogniska i związać ich ponownie. Mam nadzieję, że Nijorom nie wpadnie do głowy mnie — — —
Urwał, zagłuszony głośnym krzykiem Nijorów. Spojrzawszy na ognisko, odrazu spostrzegł przyczynę alarmu. Poller, Buttler i król naftowy szybko zerwali się na równe nogi i pomknęli ku koniom Indjan.
— Wyrywają, wyrywają! — zawołał Hobble-Frank. — Szybko na koń, za nimi, bo — — —
Nie dokończył zdania, aby nie tracić czasu

22