Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ini, czy życzy sobie walki. Przeszło sześćset kul przebije stłoczony tłum Nijorów. Ilu ujdzie z życiem? Żaden.
Mokaszi przez długą chwilę spoglądał przed siebie ponuro, zanim odrzekł:
— Umrzemy. Ale każdy z nas przynajmniej zabije przedtem jednego Nawaja.
— Nie wierzysz w swoje własne słowa; skoro który z was podniesie strzelbę, wszyscy wypalimy. Czyście oślepli i ogłuchli, że nie widzieliście ani słyszeli, jak Winnetou i ja zakradliśmy się wczoraj pod wasz obóz? Siedziałeś ze starymi wojownikami pod skałą, wpobliżu brzegu; my leżeliśmy na jej wierzchołku. Słyszeliśmy każde wasze słowo. Czy nie wiecie, jak trzeba być ostrożnym, gdy topór wojny został wykopany?
Uff, uff! — zawołał zaskoczony Mokaszi. — Old Shatterhand i Winnetou leżeli na kamieniu, pod którym siedzieliśmy?
— Tak. Słyszeliśmy, jak omawialiście plan zasadzki. Poco porwaliście się na ludzi, o których wiecie, że nie lękają się wszystkich wojowników waszego plemienia, razem wziętych?
Mokaszi opuścił strzelbę i rzekł:
— Wielki Manitou był przeciwko nam; nie chciał, abyśmy zwyciężyli. Old Shatterhand lub Winnetou niech podejdą do mnie, aby ze mną

146