Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się jego wojownicy. A teraz ja podniosę swoją.
Na sygnał Old Shatterhanda natychmiast z zagajnika wyskoczyło stu Nawajów, ustawili się w dwurząd i skierowali strzelby w Nijorów. Ci wydali okrzyk zgrozy. Żaden z nich nie śmiał wycelować strzelby w białych, gdyż ci ich ubiegli, dzięki czemu mieli znaczną przewagę; mogli bowiem wypalić, skoroby tylko Nijorowie podnieśli broń.
Old Shatterhand nakazał milczenie.
— Czemu wódz Nijorów spogląda wciąż naprzód? Niechże obejrzy się wtył!
Mokaszi odwrócił się, a wojownicy wślad za nim. Poprzednio zwrócili całą uwagę na to, co się działo przed nimi; teraz w odległości dwudziestu kroków od siebie zobaczyli pięciuset Nawajów, którzy zajęli całą szerokość łożyska w ośmiu, lub dziesięciu rzędach. Przed nimi stał wódz i zawołał do Mokasziego:
— Tu stoi pięciuset Nawajów, a przed wami stu oraz niezwyciężeni mężowie biali. Czy wódz Nijorów życzy sobie walki? Nijorowie zawyli z przerażenia, jak dzikie bestje. Dwukrotnie liczniejsi Nawaje łatwo ich przekrzyczeli — okrzykiem radości. Old Shatterhand ponownie nakazał milczenie i rzekł podniesionym głosem:
— Pytam Mokasziego, jak pytał go Nitsas-

145