Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ków, będą miały dosyć czasu, aby wpaść na ich tyły.
— Tak jest. Przyznaję słuszność słowom — Old Shatterhanda. Nitsas-Ini, mężny wódz Nawajów, niech wybierze setkę wojowników; bezzwłocznie zaczną się skradać do ujścia Zimowej Wody. Następnie pięciuset pozostałych odjedzie, a skoro tylko, według naszego obliczenia, dotrą do swoich stanowisk, natychmiast stąd wyruszymy.
Tak się też stało. Stu Nawajów ukryło się w zaroślach, aby następnie zejść do rzeki. Oczywiście, nie mogli zabierać ze sobą koni — powierzyli ich wodze towarzyszom. Wkrótce potem i pozostałe wojsko Nawajów ruszyła w drogę.
Skoro więc Nawaje oddalili się, Old Shatterhand powtórnie wyłożył swój plan przed niemieckimi wychodźcami w ich języku ojczystym, dotychczas bowiem rozmowy toczyły się po angielsku. Nawoływał ich do zachowania ostrożności i spokoju, ostrzegał przed zgubnemi następstwami najdrobniejszych wykroczeń. Naraz odezwała się pani Rozalja:
— My wszyscy na pewno, jużci, nie popełnimy nic takiego, ale znam jednego, który uplanował sobie głupi figiel.
— Któż to?
Któż to? I pan jeszcze pyta! Kiedy mowa o głupich figlach, może pan chyba odgadnąć,

138