Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wskazał na wywiadowcę.
— Myli się! Widział nas dopiero przy wodzu Nijorów. Ale kiedy padły strzały, staliśmy tak, że nie mógł nas widzieć.
— A więc wypierasz się obecności przy zamordowaniu obu naszych braci?
— Nie. Nig y jeszcze nie skłamałem i przez myśl mi nie przeszło zadawać kłam prawdzie. Zbrodnię popełnili obaj biali, o których pytałeś.
— Uff! — krzyknął Indjanin. — Nie widzimy ich, a więc odjechali. Chcesz się ratować, na nich zwalając winę!
— Odjechali, powiadasz? Dokąd mogli odjechać? Jesteście wywiadowcami, a więc wojownikami, posiadającymi dobre oczy. Czy widzieliście ślady, które na pewnoby były widoczne, gdyby istotnie odjechali?
— Nie. Chcesz przez to powiedzieć, że są tu jeszcze?
— Tak.
— Gdzie?
— Tu! — wskazał na wodę.
Uff! W tem jeziorze?
— Tak.
— Utopili się zatem?
— Tak.
— Nie kłam! Niktby nie wszedł do tej wody.

63