Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To prawda. Nie chcieli wejść, lecz musieli.
— Kto ich zmusił?
— My. Utopiliśmy ich.
— U—to—pi—liście ich —? — zapytał Indjanin. Był dzikim, a jednak czyn ten przejął go taką zgrozą, że mógł jedynie wybełkotać zapytanie. — Utopiliście? Czemu?
— Za karę. Byli naszymi śmiertelnymi wrogami.
— A jednak jechali z wami! Nikt nie jeździ w towarzystwie swoich śmiertelnych wrogów!
— Poznaliśmy ich intencje dopiero po przybyciu do kotliny. Chcieli wziąć w posiadanie jezioro nafty i w tym celu nas zamordować. Przejrzeliśmy ich i unieszkodliwili, wtrącając do wody.
— Czy nie stawiali oporu?
— Nie. Powaliliśmy ich znienacka kolbami.
— Dlaczego nie widać trupów? — Ponieważ przywiązaliśmy im kamienie do nóg; poszły na dno.
— Czerwonoskóry milczał przez chwilę. Następnie rzekł:
— Chcę wierzyć, że mówisz prawdę. Brzydzę się wami! Utopiliście synów własnej rasy, niczem psy parszywe. Zabiliście ich z ukrycia, nie mocując się z nimi. Jesteście złym i ludźmi!
— Czy mogliśmy postąpić inaczej? Czy mieliśmy czekać, aż wykonają swój plan i zastrzelą

64