Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Obaj biali znikli bez śladu. Nie znaleźliśmy nikogo, mimo skrzętnego poszukiwania.
— Czy nie wdrapali się na skałę? — zapytał przywódca.
— Nie. Nie odkryliśmy śladów.
— Zaraz się dowiemy, gdzie ich szukać!
Wyciągnął nóż, przystawił do piersi króla naftowego i zagroził:
— Ty jesteś tym łotrem, który zamordował brata naszego, młodego Khasti-tine. Jeśli mi natychmiast nie powiesz, gdzie znikli obaj biali, którzy wam poprzednio towarzyszyli, wbiję ci to żelazo w serce!
Rozkaz wprawił Grinleya w nieopisane przerażenie. Jeśliby usłuchał, Indjanie na pewnoby wydobyli bankiera i buchaltera z jaskini, do czego nie mógł dopuścić. Gdyby jednak nie usłuchał, przywódca naprawdę mógłby wykonać pogróżkę i dźgnąć go nożem. Co czynić? I znowu chytrzejszy Buttler wyratował go z kłopotu, mówiąc do Indjanina:
— Jesteś w błędzie! Człowiek, którego chcesz dźgnąć, nie jest mordercą Khasti-tine. Myśmy niewinni jego śmierci!
Indjanin odstąpił od Grinleya i zwrócił się do Buttlera:
— Milcz! — zgromił go. — Wiemy, kto jest mordercą.
— Nie, nie wiecie!
— Ten nasz brat był świadkiem!

62