Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wet pan będzie miał honor występować w niej.
— Dziękuję bardzo, i proszę, aby mnie pan pominął! Zresztą, Indjanie nie tak znowu bardzo się mylą, gdyż, jeśli mam być szczery, muszę wyznać, że zdaje się pan obnosić z bzikiem i to dosyć wybujałym.
— Jak? Czy istotnie pan tak sądzi?
— Tak. Ale nie powinien mi pan brać tego za złe, gdyż Indjanie honorują obłęd.
— Dziękuję za honor, dziękuję bardzo! Raczej wolę leżeć spętany na ziemi, niż uchodzić za mente captum. Oznajmij pan to wodzowi!
— Ani mi się śni! Pana swoboda ruchów może nam się ogromnie przydać. Ale niech jej pan nie nadużywa i nie próbuje uciekać! Zmiejsca pana zakatrupią.
Pah! Nikt tego nie dokona. Dziewięć Sióstr Parnaskich roztacza nade mną opiekę.
— Rzuć pan do licha swoją sztukę! Myśl sobie o dubach smalonych, ale myśl także o tych, którym możesz się przydać! Widzi pan, jak podejrzliwie wódz na nas patrzy? Nie możemy dłużej ze sobą rozmawiać. Oddal się pan, lecz nie odwracaj od nas uwagi. Skoro na pana mrugnę, zbliż się do mnie najswobodniej w świecie, za-

136