Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pozbawionem okien. Poza otworem u góry nie było innego wydrążenia w murach. Cztery ściany poprzeczne dzieliły piętro na pięć izb. Ta, w której się wychodźcy znaleźli, była środkowa, największa. W niszy paliła się mała lampka gliniana, której mdłe światełko jaśniało na kilka zaledwie kroków.
Pani Rozalja obejrzała się dookoła, potrząsając głową. Nie odkrywszy nic, prócz drabiny i lampki, rzekła z rozczarowaniem:
— Czy się pakuje gości do takiej nory, gdzie niema kanapy i ani jednego krzesła? Zupełnie jak w piwnicy! Gdzie się tu siada? Gdzie się wiesza okrycie? Gdzie się wznieca ognisko? Gdzie gotuje się kawę? Ani okna, ani pieca! Wypraszam to sobie! Jesteśmy damami, a dam nie sadza się — — — Pioruny! — przerwała przestraszona, usłyszawszy pierwszy grzmot. — Zdaje się, że trafił! Nie?
— To dopiero był piorun! — odpowiedziała pani Strauch. — Spoglądałam wprost w otwór i widziałam błyskawicę.
— No, to stańcie wszystkie w najodleglejszym kąciel Mężczyźni mówili właśnie, że burza inaczej się sroży, niż u nas w domu. Kiedy taka zwarjowana amerykańska błyskawica zejdzie przez otwór, to padniemy trupem zmiejsca. Dobrze, że niema tu siana, ani słomy, ani łatwo zapalnych rzeczy. Rozumiecie mnie? Czy słyszycie, jak

6