Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zachodzie, nie uwierzy w tak nieomylną wrażliwość słuchu. Doświadczony westman ma zmysły wyczulone, gdyż od nich po stokroć zawisło jego życie. Kto nie może im zaufać, ten ginie niechybnie. Jakże różnorodny jest głos ludzki! Można poznać znajomego z pośród tysęcy ludzi. A szczekanie psa? Czyż nie poznamy natychmiast swego Cezara, lub Nerona po szczekaniu? Czemużby miało być inaczej ze strzelbami? Każda posiada swój własny głos, choć wie o tem tylko ten, kto ma dobre uszy.
Skoro przebrzmiał drugi wystrzał, obaj przyjaciele porzucili dotychczasowy kierunek i pojechali na spotkanie; Old Shatterhand na zachód, a Winnetou na wschód. Aby się szybciej odszukać, wystrzelili raz jeszcze. Spotkali się tedy, zeskoczyli z koni i serdecznie się uściskali.
— Jakże się cieszy moja dusza, że już dzisiaj spotykam mego dobrego białego brata! — rzekł Winnetou. — Mieliśmy się spotkać dopiero pojutrze w ranchu Fornera. Moje serce oddawna tęskniło za tobą i myśli śpieszyły ci naprzeciw.
— A jakże ja jestem szczęśliwy, że mam przy sobie najlepszego i najszlachetniejszego przyjaciela, — odrzekł Old Shatterhand. — Myślałem o tobie z utęsknieniem. Brakło mi ciebie od czasu, jakeśmy się rozstali; dusza we mnie

49