Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak, to trójlistek, mogę pana zapewnić, aczkolwiek z początku sam nie chciałem wierzyć.
Sam ujął energicznie nieznajomego za rękę i odezwał się dobitnym głosem:
— Master, jest pan żołnierzem? Służy pan w tutejszym garnizonie?
Znać było po zagadniętym, że pytanie Sama wprawiło go w ambaras. Mruczał coś pod nosem, co miało być odpowiedzią, ale czego nie można było pojąć.
— Nie gniewam się na pana — dodał Sam. — Kapitan nie zna mnie osobiście, a musi przecież wiedzieć, czy naprawdę jestem tym, za kogo się podaję. W tym celu przebrał się pan po cywilnemu i poszedł zasięgnąć języka. Przyznaj pan!
— Tak, sir, nie myli się pan, — brzmiała teraz wyraźna odpowiedź. — Ponieważ wiem, że jesteście panowie trójlistkiem, więc mogę bez osłonek wyznać prawdę.
— Zamelduj pan kapitanowi, co słyszałeś, ale nie mów o tem z nikim innym!
— Ani słowa, sir, — wiem o co chodzi. Jestem podoficerem i należę do owej dwudziestki, która pojedzie pod komendą porucznika. Za pół godziny mamy wyruszyć w drogę.
Ukłonił się grzecznie i odszedł. Teraz Sam zwrócił się do przewodnika:

6