Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kojnego Arkanzasu do tej niebezpiecznej miejscowości!
— Kogo? — zapytał syn.
— Master Rollinsa z Brownsville.
— To ten bankier, z którym swego czasu miałeś interesy?
— Tak. W rzeczy samej, to on, nie mylę się przecież! Jestem ogromnie ciekaw, czego ten szuka w dzikiej Arizonie.
Jeźdźcy dotarli do brzegu i cwałowali w kierunku rancha. Jadący na przodzie zawołał zdaleka:
Good morning, master Forner! Czy ma pan mocny haust dla trzech gentlemanów, którzy z pragnienia omal nie padają z koni?
Był to długi, szczupły, bardzo dobrze uzbrojony mężczyzna. Słońce spaliło i wiatr wygarbował jego twarz o nader ostrych rysach. Nosił przedni jak na te strony ubiór, który jednak nie na jego miarę był skrojony.
Drugi jeździec był to mężczyzna w podeszłych latach nader poczciwego wyglądu. Zmęczyła go szybka jazda; był oblany potem. Przy siodle wisiała piękna strzelba myśliwska. Czy miał jeszcze inną broń, — może w kieszeniach — trudno było poznać, gdyż nie nosił pasa. Z pierwszego wejrzenia widać było, że nie zadomowił się na Dzikim Zachodzie. Sprawiał na tle tej dzikiej miejscowości podobne wrażenie, co szczur lądowy na oceanie.

60