Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

skularna postać karczownika. Drapieżnem spojrzeniem obrzucił trzody, poczem osłonił oczy ręką, aby wpatrzeć się wdal.
Po chwili odwrócił się i zawołał w kierunku domu:
Halloo, boy, przygotuj brandy! Przychodzi jegomość, którego niebawem zobaczycie pod stołem.
— Kto? — zapytał wezwany syn ranchera, wyglądając z okna.
— Król nafty.
— Sam?
— Nie. Sprowadza dwóch jeźdźców i objuczonego konia.
Well. Jeśli piją, jak bąki, lepiej odrazu postawić kilka flaszek.
Przed domem leżało dziesięć czy dwanaście ciosanych głazów. Środkowy i zarazem największy służył za stół, pozostałe — za krzesła. Syn ranchera wyszedł niebawem z domu, postawił na tym stole trzy pełne butelki i kilka szklanek, poczem przystanął obok ojca, aby wraz z nim powitać gości.
Przybysze dotarli do przeciwległego brzegu rzeczki i puścili konie wpław przez płytką wodę.
— Czy to być może! — krzyknął zdumiony Forner. — Ale chyba się nie mylę. Nie pojmuję, co mogło sprowadzić tego człowieka ze spo-

59