Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy nie zechciałby mi pan powiedzieć czemu tak szybko osiodłałeś konia? Jak mi się zdaje, chce pan odjechać?
Yes. Ma pan coś przeciwko temu? Nie będę pana pytał o zdanie.
— Oho! Dick Stone jest właśnie jednym z tych, o których zdanie należy się pytać. Mają na nas napaść. Tu jest miejsce tylko dla wroga, albo przyjaciela. Wiemy dobrze, dlaczego chce pan natychmiast odjechać!
— Wiecie? Ah, istotnie? — szydził scout. — Czy nie zechciałby pan łaskawie powiedzieć?
— Owszem. Chce pan jechać do finderów, żeby ich ostrzec.
— Zdaje się, że pan bredzi, master! Powiem panu zatem, dokąd zamierzam jechać. Ci Niemcy mnie wypędzili, nie mogę więc u nich zostać. Honor mi na to nie pozwala. Przyłączę się tedy do żołnierzy, aby zostać u nich do rana. Tak, zna pan mój zamiar, — a teraz puść mnie!
Dick Stone, przez chwilę zbity z tropu tym wykrętem, wypuścił cugle z ręki. Scout klepnął konia i pomknął w kierunku kryjówki wojska. Poniewczasie Dick zrozumiał, co się święci. Skoczył do miejsca, gdzie leżała strzelba, wołając:
— Ten łotr mnie okłamał; chce nas zdradzić. Poślę za nim kulkę!
Szi-So zabiegł mu drogę.

27