Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie strzelaj, sir! Ciemno jest — kula chybi. Przyprowadzę wam tego człowieka!
Rzekłszy to, pomknął w ciemną noc.
— Przyprowadzi go? Ten chłopak? — pytał Dick. — Trudno w to uwierzyć! Muszę sam pojechać.
Chciał dosiąść konia, lecz Adolf Wolf uchwycił go za ramię.
— Zostań pan! Naprawdę przyprowadzi.
— Nie jestem pewien.
— Przyprowadzi go — może pan ufać! Szi-So, mimo młodego wieku, potrafi dokonać większych czynów!
Pewny ton młodzieńca przekonał Dicka.
— Hm, — mruknął — i tak już przepadło! Nie wiem przecież, dokąd uciekł. Jeśli zamierza jechać do finderćw, to na pewno natknie się na Sama i Willa, którzy go dalej nie puszczą, A więc zostaję. Będzie to jednak piekielna historja, jeśli nam zwieje. Co powie Sam! — —
Sam nic nie powiedział. Stał bowiem w tej chwili z Parkerem i wsłuchiwał się w cwał rumaka. Po chwili tętent zamarł; słychać było tylko parskanie. Niebawem jednak znów się rozległ. Rzecz dziwna, koń zawracał, choć w powolniejszem tempie, niż jechał poprzednio.
— Ciekawe! — mruknął Sam. — Wracają stępa. Połóżmy się zpowrotem, gdyż w ten sposób zobaczymy jeźdźców.
Nachylili się ku ziemi. Koń nadjechał; siedział

28