Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mym uśmiechem, pod którym kryło się wręcz co innego:
— Nie basta. O, daleko do tego! Wiem, dokąd ci ludzie dążą. Poco jechać drogą na fort Yuma? Istnieje krótsza droga, której pan, zdaje się, nie zna. Zostanie pan u nas aż do poranka, a potem możesz iść, dokąd chcesz.
— Zgoda, o ile dostanę zapłatę za całą drogę do fortu Yuma!
— Dostanie pan, poczem ja ich zaprowadzę, nie żądając żadnego wynagrodzenia. Może pan być pewny, że gadulstwo przewodnika nie narazi ich odtąd na niebezpieczeństwa.
Scout, mrucząc coś pod nosem, usiadł na dyszlu jednego z wozów. Sam wrócił do swoich towarzyszów.
— Palnąłeś głupstwo, stary coonie, — odezwał się Will Parker. — Nie mogę cię zrozumieć.
— Głupstwo? Jakie?
— Poco ma zostać u nas do jutra? Powinieneś był go zmiejsca wyforować.
— I to ma być głupstwo! Will Parker, ten greenhorn, śmie pouczać Sama Hawkensa! Czyż nie rozumiesz, czcigodny Willu, że nie mogłem go jeszcze wyforować?
— Nie, nie rozumiem.
— O słodki Willu, jakże źle z tobą! Nigdy, nigdy nie zostaniesz westmanem. Jakże się wstydzę, że mam takiego tępego ucznia! Ty natomiast

8