Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— No czego, stary, roztropny coonie?
— Mięsa.
— Skąd?
— Od wychodźców.
— Ach, tak! Wychodźcy zabrali za sobą wiele wędzonego mięsa?
— Bynajmniej! Finderzy mają chrapkę na świeże mięso, a w obozie jest szesnaście wołów. Czy już wiesz, co się święci, mój słodki Willu?
— Ach, woły, słusznie, słusznie! — potwierdził Will. — Można zaufać tym gentlemanom, że ukradną wołu, ile że łatwiej uprowadzić zwierzę, niż zdobyć z wozu twardej szynki. Kładzie się na ziemię, przysuwa się do wołu i pędzi powoli i ostrożnie z obozu, aż do pewnego miejsca.
— No tak; tak się to robi, hihihihi! Zdaje się, że byłeś dawniej wołokradem, jeśli się nie mylę.
— Milcz, stary coonie! Żal mi tamtych, że stracą pociągowe zwierzę. Czy dopiero teraz nasunęło ci się to podejrzenie?
— Nie, już przedtem, kiedy Buttler wspomniał o mięsie.
— I byłeś u wychodźców, a nie ostrzegłeś ich?
— Kto ci powiada, że nie ostrzegłem? Nazwano mnie błaznem. Sam Hawkens błaznem, hihihihi! Ubawiłem się setnie. To prawda; nie je

73