Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do hołotki. Dawniej napotykano w stepach stada mustangów, liczące po pięć tysięcy głów; bizuny toczyły się jak fale morskie po dwadzieścia, trzydzieści tysięcy naraz, a nawet więcej. Gdzie się podziały te niezliczone gromady? Zniknęły! Dokąd sięga sawana, nie zobaczysz ani jednego mustanga. Wytępione, wyniszczone! W parku Narodowym dziś jeszcze „hoduje“ się lub „pilnuje“ kilka bawołów; tu i owdzie można jeszcze zobaczyć je w zoologicznych ogrodach; ale z prerji, po której wędrowały tysiącami, szczezły zupełnie. Indjanin ginie, wygłodzony fizycznie i moralnie, a prawdziwego, szczerego westmana widzi się tylko w książkach z ilustracjami. Winę ponoszą ci, których trapper lub squatter nazywa hołotką Nie mówcie mi, że istotna przyczyna tkwi w oddziaływaniu cywilizacji. Nie! Cywilizacja nie pociąga za sobą zniszczenia. Jakże często, odkąd zbudowano kolej Pacyfiku, zbierały się towarzystwa z setki lub nawet większej ilości „gentlemans“, i odbywały „wycieczkę myśliwską“. Jechano na Zachód, kazano zatrzymać się w prerji i strzelano z bezpiecznych przedziałów do mijających stad bawołów; poczem ruszano dalej, — zostawiając naturalnie na miejscu padlinę — uważając się za prawdziwych myśliwych prerji i — — chwaląc sobie doznane excellent and eximious przyjemności. Na jedno zastrzelono zwierzę przypadało dziesięć i więcej postrzelonych, rannych, które wlekły się dalej w mękach i z wysiłkiem,

26