Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szkodzi koniowi się zatrzymywać. Nie, chcę pana przywiązać do ostatniego wozu.
— Sądzi pan, że mu się to uda?
— Bardzo nawet! Koń będzie musiał mknąć bez przerwy, mimo pana ruchów. Poza tem będzie pan samotny, i nikt ci nie zakłóci natchnienia.
— Słusznie, bardzo słusznie! To dobry pomysł — jestem panu ogromnie zobowiązany i chętnie służę bezpłatnym biletem na premjerę mojej opery. A może pan życzy sobie dwa bilety?
— Zastanowię się panie kantorze, jeśli przypadkowo — —
— Proszę, proszę bardzo, panie kantorze emeritus! Mogę panu przysiąc, że to tylko przez wzgląd na dokładność.
— Wiem, wiem! A ja pana zapewniam, że to tylko przez zapomnienie.
Sam wyciągnął rzemień z siodła i przymocował kantora do wozu, dzięki czemu nic już nie powstrzymywało nieustannego postępu, zarówno konia, jak i opery, a jeździec-kompozytor mógł się obejść bez ciągłej opieki. — —
Wozy toczyły się przez całą noc powolnym i ruchem wołów. Dopiero w dwie godziny po świcie podróżni ujrzeli przed sobą miasto, aczkolwiek odległość Tucsonu do San Xavier del Bac jest nieznaczna.
Widok tej stolicy nie był pocieszający. Już

117