Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jeśli to będzie jedyna kara. Zresztą, nie będziemy uciekać przed odpowiedzialnością. Stąd pojedziemy do Tucsonu i jutro wieczorem rozbijemy obóz na węzłowem miejscu za miastem. Możecie jechać za nami i odwiedzić nas wraz z policją. Chętnie się przed nią wytłumaczymy.
— Tak, odwiedzimy was w obozie i odbierzemy, co nam skradziono. A teraz uwolnijcie nas z więzów!
— Bylibyśmy osłami! Jeśli was zwolnimy, jeszcze dzisiaj złożycie nam wizytę w obozie, a nie jutro. Zostaniecie w łykach. W dzień na pewno ktoś nadejdzie i uwolni was.
— Wynagrodzą was w piekle!
— Dziękuję, sir! I, abyście przypadkiem nie wyrządzili nikomu z nas krzywdy, zabierzemy wam amunicję. Możecie ją jutro odebrać wraz z zegarkami. Będziemy wasze rzeczy rzetelnie przechowywać.
Stone i Parker wyładowali strzelby; zabrali wszystkie patrony, kule i proch, co wprawiło zbójów w nieopisaną wściekłość.
Pani Ebersbach przyglądała się całej tej scenie. Nie zrozumiała ani słówka, ale mogła sobie wszystko łatwo wytłumaczyć. Był tu jeszcze inny świadek — Mary, muł Sama. Dotrzymując towarzystwa swemu panu, przednią część tułowia przechyliła naprzód i z najwyższą uwagą śledziła ruchy westmana.

100