Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się wydawało z początku. W pierwszej chwili traktował mnie obcesowo. Później jednak pokazał mi cudowne naczynia i oświadczył, że daruje mi wszystkie. Nic więc dziwnego, że gniew mego serca zmienił się w rozczulenie. Przyniósł wody, rozpalił ogień, nastawił mięsa i jarzyny. Potem znowu poszedł po wodę, przyniósł kawał mydła i zabrał się do szorowania mej osoby. Z początku wydało mi się to zbyteczne, później jednak poczułem dlań wielką wdzięczność. Umywszy mnie dokumentnie, pomógł wstać i raczył polecić mi pieczę nad ogniem, aby się ryż nie przypalił. Podczas tego zajęcia dusze nasze coraz bardziej zbliżały się do siebie. Zauważyłem, żem go polubił. A gdy mi dał do pokosztowania kawałek maszwi[1], nie mogłem się powstrzymać od uściskania tego wspaniałego szeika. Na to poprosił mnie uprzejmie, abym się udał do was i czekał w spokoju ducha na dalsze specjały.

Wypowiedział to wszystko z błogim wyrazem twarzy. A gdy w drzwiach zja-

  1. Smażone mięso.
58