Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

podpory swych dni“, skinął dobrotliwie głową i rzekł:
— Nie chcę cię zasmucać i cofam wyrzuty, ale to nie zmienia sytuacji. Nadeszła pora posiłku, a w domu nic niema.
— O Allah, Allah! Jakaż to słabość pamięci, jaki brak koniecznej przytomności umysłu! Jeżeli usłuchasz mej rady, wszystko skończy się pomyślnie.
— Cóż mi radzisz?
— Daj znowu pieniędzy, a pójdę i przyniosę, co należy.
— I przed wieczorem nie wrócisz.
— No tak, muszę przecież zajrzeć do moich czterech kawiarni i opowiedzieć, że przybył do nas nieporównany emir Kara Ben Nemzi effendi oraz Hadżi Halef Omar. Będę musiał odpowiedzieć na tysiące pytań, trudno więc będzie wrócić przed zachodem słońca.
Gdyby w Europie jakiś służący odważył się na taką zapowiedź, uważanoby go za warjata, ale dziwaczny Kepek sądził, że miał pełne prawo zajadać, kiedy my głodowaliśmy, i ani myślał o zrezygno-

40