Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 2.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powodu czuje dziwny pociąg do ludzkiej skóry. Pożyczę ci tego bata, byś mógł dowieść swym sprzymierzeńcom, że przyjaźń, którą ich obdarzasz, posiada tę samą siłę, której wymagamy od twego ramienia.
— Czy dobrze zrozumiałem? — zapytał z przerażeniem. — Mam ich bić?
— Tak — potwierdził Halef z uśmiechem.
— Wszystkich... trzech?
— Tak, wszystkich, i to z całej siły. Będziemy czuwali wpobliżu. Jeżeli padnie choć jedno uderzenie nie tak silne, jak sobie życzymy, dostaniesz tyle batów, ile przeznaczyliśmy dla całej trójki.
Allah, Allah, nie mogę tego uczynić! Kiedy się oddalicie, zabiją mnie za to.
Uspokoiłem silla następującemi słowami:
— Nie będą wiedzieli, kto ich chłoszcze, gdyż zawiążemy im przedtem oczy. Przywódcy wydzielisz pięćdziesiąt potężnych razów. Aftabowi czterdzieści, trze-

110