Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 2.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nasze zwłoki! — zawołał z przerażeniem. — Chcecie nas zamordować?
— Nie zamordować, lecz ukarać śmiercią w odwet za wasze skrytobójcze zamysły. Jestem chrześcijaninem i darowuję życie nawet najgorszej kanalji, uważam bowiem, że jedynie Bóg jest sprawiedliwym sędzią. Poza tem, taka z ciebie mizerna istota, że czuję wstręt do rozważania, jakiego rodzaju karę należałoby tobie wymierzyć. Z tych dwóch przyczyn puszczę was wolno, jeżeli spełnisz co do joty mój rozkaz.
— Mów, co mam czynić! Czy to trudne zadanie?
— Nie. Trzej Persowie, którym chciałeś nas wydać, zasłużyli na śmierć tak samo, jak ty. Chcę jednak być wobec nich równie litościwy, jak wobec ciebie, i daruję im życie. Dotknie ich łagodniejsza kara.
— Dostaną porządne baty — wtrącił Halef. — Przyjrzyj się temu kurbaczowi, co zwisa u mego boku. Sporządzono go z ożywczej skóry hipopotama, z tego też

109