Strona:Karol May - Dżafar Mirza II.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

okazji ładowali ustawicznie broń i strzelali, ocierając się niemal o nas. Trzeba było dobrze znać ich obyczaje i zdolności hipiczne, aby się z przerażenia nie cofnąć i nie narazić na szwank. Za tą watahą zatrzymali się chłopcy w wieku lat czterech, lub pięciu. Dzieciaki siedziały również na koniach i przyglądały się fantastycznemu obrzędowi, w którym — ku wielkiemu żalowi — nie mogły brać udziału. — — Dosiedliśmy wreszcie koni. Otoczono nas kołem i w pełnym galopie ruszyliśmy w kierunku obozu, przed którym stał szereg starców, kobiet i dziewcząt, witając nas okrzykami:
Alan wasah’lan! Marhaba! Habakek! — Bądźcie pozdrowieni!

Zsiedliśmy z koni przed nowym, pięknym namiotem, dla mnie przeznaczonym. Okoliczność, że Haddedihnowie posiadają specjalny namiot dla gości honorowych, była dowodem wyjątkowego dobrobytu tego plemienia. Gdy Halef zaprowadził mnie później z widoczną dumą do duaru[1], aby mi pokazać swe trzody, przekonałem się z ra-

  1. Wieś.