Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  212   —

— Jaką?
— Czy nie powiedział pan, że ten Ik Senanda, zwany Yato Inda, powinien dostać baty i potem dopiero wyjść na wolność?
— Tak.
— Słuchaj, pan! To właściwie kara niedostateczna dla takiego nędznego telluriusa! Baty bierze każdy chłopiec, który chodzi do szkoły, chociaż nie jest metysem. I pan prawdopodobnie dostawał baty od ojca, chociaż nie nosiłeś się pan wówczas z zamiarem wydawania Indyanom kopy Chińczyków. Ja natomiast, jakkolwiek wyposażony już wtenczas tak diminuendo w dary przyrodzone i odznaczony przez naturę, musiałem także porobić rzeczywiście heraldyczne doświadczenia, że są troskliwi ojcowie, a nawet przychylne matki, które tam obcinają rózgę, gdzie wyrosła, i walą nią w sposób nie odpowiedzialny tam, gdzie, jak długo żyć będzie, nigdy nie odrośnie. O tej prawdzie przekonywałem się dość często i w sposób wysoce bolesny na mojej stronie zewnętrznej, chociaż nie przyszło mi nigdy na myśl przyjmować w Firwood-Camp służby skuta. Chciałem więc powiedzieć, że najlepszy człowiek nie uniknie znajomości z panną Rózią Brzezińską, a z tym łotrem, który zasługuje na całkiem inną karę, mamy się obchodzić jak z jajkiem i nie dać mu nic więcej oprócz batów? Proszę pana, najszanowniejszy panie Shatterhand, jeśli pan posiada jeszcze w sercu odrobinę zmysłów dla sprawiedliwości i reorganizacyi, uzna pan pewnie, że to zbyt mało. Zniżam się zatem do zaszczytu przedstawienia panu wniosku, który spoczywa mi głęboko w duszy, a muszę go stamtąd wydobyć, jeśli serce moje nie ma się od tego udusić i zginąć jak kanarek karmiony papryką i nasieniem cebuli.
Wszyscy z wyjątkiem Winnetou śmiali się z tego sposobu wyrażania się małego westmana, Old Shatterhand zaś zapytał:
— Z jakim to wnioskiem występujesz?
— Właściwie mógłby pan sam się domyślić, zwła-