ceń. Czy radzisz wysłać doń gońca i zapytać o to?
— Nie, za mało mamy czasu. Zanim goniec do niego dotrze, a potem wróci do nas, będzie już za późno. W drodze zaś na pewno natknie się na Mogollonów i może wpaść w ich ręce. A przytem wystarczy zapewnienie, że wódz chce dać posłuch naszym zarządzeniom; należy wiedzieć, czy w rzeczy samej da im posłuch.
— Myślisz o nadzorze. A więc musiałby jeden z nas tam pojechać?
— Tak. Jedynie w tym wypadku, jeśli ty, lub ja będę przy nim, można go będzie powstrzymać pd zbędnego krwi rozlewu. Znam oboje jeńców, których musimy odbić, i jestem zaprzątnięty więcej od ciebie sprawami spadku, a więc strzeżeniem Jonatana Meltona. Ty zaś jesteś przyjacielem Nijorów od dłuższego czasu, niż ja, więc ty powinieneś jechać do wodza.
— Mówisz słusznie; godzę się z tobą. Natychmiast wyruszę.
— Czy zabierzesz ze sobą młodego wojownika, który nam towarzyszy?
— Tak.
— A więc proszę cię, uważaj, aby na Łysinie, las był gęsto obsadzony i za skałą było dosyć wojowników. Jeśli tak się stanie, dla Mogollonów nie będzie ratunku. Skoro nie zechcą się poddać, albo ich zabijemy, jak wywabioną z ostępu zwierzynę, albo
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/24
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
20