Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jej głowę i tę głowę wyrzucił za młyn i pół ciała oknem wystawił przez kratę, a pół zostawił we młynie.
Matka czeka i czeka, córki nie widać, nic nie mówiła, tylko wzdychała do samego rana. A wstyd ją było żalić się przed Maryną, żeby się z niej nie śmiała. A Maryna wiedziała, dlaczego macocha wzdycha, że pewno Jadze djabły głowę urwały. Macocha rychło świt wstała z ciekawością okropną, ubrała się prędko, wyszła przed młyn i znalazła głowę swej Jagi i zaczęła narzekać:
— O mój miły Boże! któż ci też to taką krzywdę zrobił? moje drogie dziecko!
Spogląda wyżej, a tu w oknie reszta Jagi jest. Nie śmiała do nikogo nic mówić, ani się żalić, ani płakać, boby się byli wszyscy z niej śmieli, że taka głupia, że wiedząc o tym młynie, posłała swoje dziecko „na stratę.“ Przyszła do chałupy i pokazuje Marynie głowę Jagi.
— Widzisz, Maryś! widzisz! co się to mojej Jagusi przytrafiło.
— Ano widzicie, matusiu, mogliście jej nie posyłać, bo stamtąd mogą tylko mądrzy ludzie wyjść.
Macocha teraz tak pokochała Marynę, bardziej jeszcze niż swoją „niebożkę” Jagę, bo już miała tylko ją jedną.
Czego to chytrość nie może! Żałowała później, że się złakomiła na taką głupią bagatelę i postradała ukochane dziecko.


3. O Pycinie, której mąż zgolił głowę, a potym ta głowa piórami porosła.

Jeden chłop nazywał się Pyta i miał babę okropną pijaczkę, z którą sobie nie mógł w żaden sposób dać rady. Ano więc raz okropnie się ta baba spiła, tak się strasznie spiła, że nie wiedział, co z nią ma poradzić. Ano więc dosyć na tem, że obciął jej włosy do goluteńkiej pałki, wyprowadził ją pod las i tam ją położył.
I ona sobie spała bardzo paradnie. W nocy, jak się obudziła, jak się troszkę przetrzeźwiła, maca się po głowie: niema włosów! — i pyta się:
— Czy já Pyciná? czy já nie Pyciná? Pyciná já? E, nie! já nie Pyciná!